poniedziałek, 17 września 2012

Sezon w pigułce

Liga Światowa i igrzyska olimpijskie - te dwie imprezy sportowe miały być źródłem kolejnych medali naszej męskiej reprezentacji. Cel po części został wykonany, ale nie z takim skutkiem, jaki początkowo wszyscy zakładali. Jaki był ten sezon reprezentacyjny?


Ważne decyzje

Pierwszym jakże ważnym wydarzeniem związanym z polską kadrą był fakt przedłużenia kontraktu z dotychczasowym trenerem - Andreą Anastasim. Po tym, jak Włoch poprowadził naszą reprezentację do zdobycia trzech medali, nie mogło być inaczej. Szkoleniowiec, jak również władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej, byli - i zapewne nadal są - zadowoleni z tej współpracy.

Już w marcu Anastasi podał szeroki skład kadry, która w tym sezonie miała walczyć o najwyższe cele. Na liście znaleźli się weterani, jak również nowe twarze. Wśród powołanych zabrakło kilku zawodników, między innymi Piotra Gruszki oraz Sebastiana Świderskiego. Kibice wierzyli w powrót tych siatkarzy do formy, jednak zdrowie nikogo jeszcze nie oszukało i trzeba było pogodzić się z tym, że ich czas już się skończył.

19 marca Świderski wydał oficjalne oświadczenie, w którym poinformował wszystkich o zakończeniu kariery zawodowej. Dla wielu była to bolesna wiadomość. Jego przygoda z siatkówką jednak się nie skończyła - siatkarz od razu rozpoczął współpracę z drużyną Farta Kielce, gdzie został trenerem.

Z końcem marca inny polski siatkarz powiadomił o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Gruszka, który poprowadził naszą reprezentację do zdobycia mistrza Europy, postanowił dać pierwszeństwo młodszym kolegom. Odszedł z reprezentacji, ale nadal jest zawodowym siatkarzem.

W kadrze Anastasiego zabrakło również miejsca dla Mariusza Wlazłego, jednak nie była to decyzja szkoleniowca, a samego zawodnika. Atakujący poinformował kibiców, iż nie chce współpracować z reprezentacją ze względu na nieprzyjacielskie stosunki między nim a Polskim Związkiem Piłki Siatkowej.

Przygotowania

Mimo zmian personalnych, reprezentacja nie była spisana na straty. Przecież o sile drużyny nie świadczą jednostki, a cały skład i współpraca. Dlatego też siatkarze pilnie rozpoczęli swoje przygotowania do nowego sezonu. Pierwszym meczem, jaki rozegrali nasi reprezentanci, był sparing z Australijczykami. 11 maja w łódzkiej Atlas Arenie odbyło się spotkanie, które zakończyło się wynikiem 3:0. Co prawda był to szybki mecz, ale nie tak łatwy, jak można było się spodziewać. Najważniejsze jednak było rozpoczęcie sezonu od wygranej. Był to dobry prognostyk na przyszłe mecze.

Faza grupowa Ligi Światowej

Pierwszym ważnym turniejem, w jakim wzięli udział biało-czerwoni, była Liga Światowa. Nasi reprezentanci rywalizowali w grupie B z Kanadą, Brazylią i Finlandią. Swoje pierwsze mecze grupowe rozegrali w Kanadzie. Tam pokonali miejscowych i Canarinhos, ale ulegli słabej Finlandii. To była jedna z dwóch porażek, z jakimi Polacy mieli do czynienia w całym turnieju. Inną drużyną, która potrafiła zagrozić biało-czerwonym była Brazylia, z którą to przegraliśmy w Sao Paulo. Zarówno z Katowic, jak i fińskiego Tampere nasi reprezentanci wywieźli komplet zwycięstw. Dzięki temu awansowali do Final Six z pierwszego miejsca.

Szczęśliwa Sofia

Polacy do stolicy Bułgarii pojechali jako faworyci do zdobycia złota Ligi Światowej. Niepokonani, silni, ambitni i głodni gry - to tylko niektóre określenia, jakie padały z ust ekspertów i kibiców.

Pierwszym rywalem biało-czerwonych w Final Six była Brazylia. Drużyna Anastasiego po raz czwarty w tym roku pokonała Canarinhos (2:3), jednak był to mecz błędów i braku skuteczności. Ostatecznie nasi reprezentanci wyeliminowali zespół Bernardo Rezende z turnieju. Kolejną drużyną, z jaką przypadło im rywalizować, była ekipa z Kuby. Ten mecz również zakończył się wygraną Polaków (3:0), dzięki czemu awansowali do półfinału, gdzie przypadło im zmierzyć się z Bułgarią. Było to jednak spotkanie pełne scysji, pomyłek sędziowskich, jak również nieprzyjemnych zachowań bułgarskich kibiców. Nie zmieniło to jednak faktu, że biało-czerwoni byli lepsi na boisku i dzięki kolejnej wygranej (3:0) awansowali do finału. Tam czekała na nich reprezentacja Stanów Zjednoczonych. Mecz był bardzo zacięty. Drugi set rozstrzygnęła walka na przewagi. W ostateczności to Polacy odnieśli sukces (wygrana 3:0) i mogli stanąć na najwyższym stopniu podium. W Sofii biało-czerwoni wywalczyli historyczny, pierwszy złoty medal Ligi Światowej. Prócz tego Bartosz Kurek został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) tego turnieju, Krzysztof Ignaczak błyszczał jako najlepszy libero, Zbigniew Bartman stał się najlepszym atakującym, a Marcin Możdżonek - najlepiej blokującym tych zawodów.

Przedigrzyskowy siatkówkoszał

Po sukcesie w Lidze Światowej, w Polsce mogliśmy zaobserwować wielkie zainteresowanie siatkówką. Przybyło kibiców, a eksperci nie mówili złego słowa na temat polskiej reprezentacji. Co więcej, nasi siatkarze byli również pozytywnie oceniani przez najlepszych trenerów z całego świata. Igrzyska zbliżały się wielkimi krokami, a im bliżej było, tym bardziej przypinano Polakom tytuł mistrza olimpijskiego.

Biało-czerwoni ciężko pracowali. Treningi na siłowni kosztowały ich wiele zdrowia. Siatkarze borykali się z drobnymi urazami, jakich doznali podczas równie ciężkiego turnieju Ligi Światowej. Wszystko jednak zmierzało w dobrym kierunku. Tuż przed wylotem do Londynu, Polacy mieli ostatnią szansę na sprawdzenie swoich sił, a był to...

Memoriał Huberta Jerzego Wagnera

W Zielonej Górze odbył się jubileuszowy X Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Do województwa lubuskiego przyjechały zespoły z Iranu, Argentyny i Niemiec. Na początek biało-czerwoni pokonali Irańczyków. Wydawać by się mogło, że będzie to szybkie 3:0, jednak Polacy musieli się napracować, żeby osiągnąć taki rezultat. W drugim meczu podopieczni Anastasiego rywalizowali z reprezentacją Niemiec. Było to bardzo zacięte i wyrównane spotkanie. Mimo kłopotów w pierwszym i trzecim secie, nasi siatkarze pokonali zachodnich sąsiadów (3:1). Ostatnim przeciwnikiem Polaków był zespół Argentyny. Biało-czerwoni pewnie wygrali (3:0) i dzięki temu przypieczętowali triumf w X Memoriale Huberta Jerzego Wagnera, a Zielona Góra okazała się szczęśliwa dla naszych reprezentantów. Pierwsze miejsce w tym turnieju było dobrym prognostykiem przed igrzyskami olimpijskimi.

Panowie, "Londek" czeka!

Takim właśnie hasłem posługiwali się kibice siatkówki przed igrzyskami. To właśnie polscy reprezentanci byli ich wielka nadzieją olimpijska. Biało-czerwoni jechali do Londynu jako faworyci, a wrócili jako wielcy przegrani. Zacznijmy jednak od początku...

Pierwszym rywalem Polaków w turnieju olimpijskim były silne Włochy. Jednak mecz z nimi przebiegał zgodnie z planem naszych siatkarzy. Podopieczni Andrei Anastasiego pokonali teoretycznie najtrudniejszego przeciwnika z grupy. Wygrana na początek miała być dobrą wróżbą przed kolejnymi meczami. Jednak los lubi płatać figle i w następnym spotkaniu nie było już tak kolorowo. Zespół z Bułgarii stał się pogromcą biało-czerwonych. Polacy ulegli 1:3 i od tego momentu wszystko zaczęło się komplikować, a pozytywne opinie zastąpiono falą krytyki. Polacy grali "w kratkę" - wygrana, przegrana, wygrana, przegrana. Nasi siatkarze w turnieju olimpijskim ulegli nawet słabej Australii (1:3). Ta porażka zepchnęła naszą reprezentację na drugą pozycję w grupie A. Zaczęła się ćwierćfinałowa rywalizacja. Biało-czerwoni musieli zmierzyć się z Rosją. Okazało się, że jest to rywal nie do przejścia. Drużyna Anastasiego po przegranej z ekipą Sbornej musiała pogodzić się z zakończeniem przygody z igrzyskami.

Nadszedł czas rozczarowania

Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Grzegorz Kosok, Michał Winiarski, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Michał Ruciak, Paweł Zagumny, Łukasz Żygadło, Jakub Jarosz, Zbigniew Bartman oraz Krzysztof Ignaczak - to oni okazali się największymi przegranymi igrzysk olimpijskich. Londyn nie był dla nich szczęśliwy. Wrócili stamtąd przygnębieni, smutni, a nawet załamani. Sami wiedzieli, że zawiedli nie tylko siebie, ale także trenera, cały sztab, rodzinę i przede wszystkim kibiców. Mimo tego dziennikarze nie zostawili na nich suchej nitki. Siatkarze zostali obrzuceni negatywnymi opiniami. Jedynym pocieszeniem był fakt, że Polacy przegrali z mistrzami olimpijskimi. To jednak nie mogło zastąpić medali. Nie oddało im tego, co mogli osiągnąć. Zarówno kadrowicze, jak i cały sztab szkoleniowy oraz kibice, będą żałować tego zaprzepaszczenia szansy. Jedni zapomną, inni będą opłakiwać ten dzień jeszcze bardzo długo. Taki jest sport. Jedni muszą przegrywać, by inni mogli triumfować. Szkoda tylko, że tym razem biało-czerwoni zostali za burtą.

W kadrze było wielu debiutantów, którzy po raz pierwszy grali w igrzyskach. Oni jeszcze będą mieli szansę spełnić swoje marzenia o krążku olimpijskim. Jednak w składzie byli również tacy, którzy prawdopodobnie nie zagrają podczas igrzysk w 2016 roku. Zagumny, Żygadło i Ignaczak - to są zawodnicy, których czas aktywności na boisku powoli mija. Do kolejnej olimpiady trzeba zaczekać cztery lata. Czy wyżej wymienieni będą mogli spełnić swoje sportowe marzenia? Podobno nadzieja umiera ostatnia...

Ranking FIVB

Po wygranej w Lidze Światowej nasi siatkarze awansowali na trzecią pozycję w rankingu FIVB. Jednak po zakończeniu XXX Igrzysk Olimpijskich biało-czerwoni musieli ustąpić miejsca na podium. Zastąpiła ich reprezentacja Włoch, a biało-czerwoni zajmują obecnie czwartą lokatę.

Kilka słów podsumowania

Ten sezon z pewnością zapisze się w pamięci siatkarzy, jak również kibiców. Z jednej strony ogromy sukces, a z drugiej wielka porażka. Sezon pełen wzlotów i upadków. Wspaniałe mecze Ligi Światowej, jak również bolesne porażki w Londynie. Łzy radości i łzy porażki.

Dwa turnieje - jeden medal. Dobra passa zwycięstw nadal trwa. Za rok w Polsce odbędą się mistrzostwa Europy. W 2014 roku - mistrzostwa świata. Będą to dobre okazje do zrehabilitowania się za igrzyska.

inf. własna

6 komentarzy:

  1. Dokładnie. Najpierw cieszyliśmy się z Ligi Światowej i wielkiej formy naszych, ale media tak napompowały balonik, że po prostu musiało coś pęknąć... Niestety.
    Za rok będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomimo Igrzysk, ten sezon i tak był piękny m.in. za sprawą wygrania LŚ - radość nie do opisania! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego sezony najbardziej zapamiętam, nie IO, nie LŚ a właśnie Memoriał Wagnera, ponieważ były to moje pierwsze mecze reprezentacyjne, na których byłam ^^ Oczywiście zawsze jak będę wspominać LŚ czy IO to może pojawić się łezka w oku, czy to szczęście czy żalu... Ale tak jak napisałaś to jest sport, nie można niczego z góry przewidzieć.

    Świetne podsumowanie! Osobiście niektóre fakty ujęłabym inaczej, ale można było się wzruszyć i wrócić wspomnieniami do wydarzeń z ostatniego sezonu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to się mówi "po deszczu zawsze wychodzi słońce", ale i po słońcu często pada deszcz, tak było w tym sezonie, po wygraniu LŚ, nadszedł "pochmurny" okres na IO.
    Trudno- zdarza się, najważniejsze to teraz walczyć dalej. W tym roku sezon reprezentacyjny już się skończył.
    Z siatkarzy jestem niesamowicie dumna- pomimo wszystko, ale strasznie zawiedli mnie ci nasi "eksperci" oczywiście nie odnosi się to do wszystkich, ale jednak...
    Fajnie to napisałaś;D

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie było się za pomocą twojego felietonu przenieść w czas kiedy to wygrywaliśmy LŚ, w tym sezonie reprezentacyjnym jednak też nasz zespół poznał smak porażki kalibru, ale jak to mówią 'co nas nie zabije to nas wzmocni'. Nasz zespól na pewno w przyszłym sezonie pokarzę to że nie przez przypadek wygraliśmy LŚ ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne podsumowanie :)
    w pełni się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń