Liga Światowa i igrzyska olimpijskie - te dwie imprezy sportowe miały
być źródłem kolejnych medali naszej męskiej reprezentacji. Cel
po części został wykonany, ale nie z takim skutkiem, jaki początkowo
wszyscy zakładali. Jaki był ten sezon reprezentacyjny?
Ważne decyzje
Pierwszym jakże ważnym wydarzeniem związanym z polską kadrą był fakt przedłużenia kontraktu z dotychczasowym trenerem - Andreą Anastasim.
Po tym, jak Włoch poprowadził naszą reprezentację do zdobycia trzech
medali, nie mogło być inaczej. Szkoleniowiec, jak również władze
Polskiego Związku Piłki Siatkowej, byli - i zapewne nadal są -
zadowoleni z tej współpracy.
Już w marcu Anastasi podał szeroki
skład kadry, która w tym sezonie miała walczyć o najwyższe cele. Na
liście znaleźli się weterani, jak również nowe twarze. Wśród powołanych
zabrakło kilku zawodników, między innymi Piotra Gruszki oraz Sebastiana Świderskiego.
Kibice wierzyli w powrót tych siatkarzy do formy, jednak zdrowie nikogo
jeszcze nie oszukało i trzeba było pogodzić się z tym, że ich czas już
się skończył.
19 marca Świderski wydał oficjalne oświadczenie,
w którym poinformował wszystkich o zakończeniu kariery zawodowej. Dla
wielu była to bolesna wiadomość. Jego przygoda z siatkówką jednak się
nie skończyła - siatkarz od razu rozpoczął współpracę z drużyną Farta
Kielce, gdzie został trenerem.
Z końcem marca inny polski
siatkarz powiadomił o zakończeniu kariery reprezentacyjnej. Gruszka,
który poprowadził naszą reprezentację do zdobycia mistrza Europy,
postanowił dać pierwszeństwo młodszym kolegom. Odszedł z reprezentacji,
ale nadal jest zawodowym siatkarzem.
W kadrze Anastasiego zabrakło również miejsca dla Mariusza Wlazłego,
jednak nie była to decyzja szkoleniowca, a samego zawodnika. Atakujący
poinformował kibiców, iż nie chce współpracować z reprezentacją ze
względu na nieprzyjacielskie stosunki między nim a Polskim Związkiem
Piłki Siatkowej.
Przygotowania
Mimo zmian
personalnych, reprezentacja nie była spisana na straty. Przecież o sile
drużyny nie świadczą jednostki, a cały skład i współpraca. Dlatego też
siatkarze pilnie rozpoczęli swoje przygotowania do nowego sezonu.
Pierwszym meczem, jaki rozegrali nasi reprezentanci, był sparing
z Australijczykami. 11 maja w łódzkiej Atlas Arenie odbyło się
spotkanie, które zakończyło się wynikiem 3:0. Co prawda był to szybki
mecz, ale nie tak łatwy, jak można było się spodziewać. Najważniejsze
jednak było rozpoczęcie sezonu od wygranej. Był to dobry prognostyk
na przyszłe mecze.
Faza grupowa Ligi Światowej
Pierwszym
ważnym turniejem, w jakim wzięli udział biało-czerwoni, była Liga
Światowa. Nasi reprezentanci rywalizowali w grupie B z Kanadą, Brazylią
i Finlandią. Swoje pierwsze mecze grupowe rozegrali w Kanadzie. Tam
pokonali miejscowych i Canarinhos, ale ulegli słabej Finlandii. To była
jedna z dwóch porażek, z jakimi Polacy mieli do czynienia w całym
turnieju. Inną drużyną, która potrafiła zagrozić biało-czerwonym była
Brazylia, z którą to przegraliśmy w Sao Paulo. Zarówno z Katowic,
jak i fińskiego Tampere nasi reprezentanci wywieźli komplet zwycięstw.
Dzięki temu awansowali do Final Six z pierwszego miejsca.
Szczęśliwa Sofia
Polacy
do stolicy Bułgarii pojechali jako faworyci do zdobycia złota Ligi
Światowej. Niepokonani, silni, ambitni i głodni gry - to tylko niektóre
określenia, jakie padały z ust ekspertów i kibiców.
Pierwszym
rywalem biało-czerwonych w Final Six była Brazylia. Drużyna Anastasiego
po raz czwarty w tym roku pokonała Canarinhos (2:3), jednak był to mecz
błędów i braku skuteczności. Ostatecznie nasi reprezentanci
wyeliminowali zespół Bernardo Rezende z turnieju. Kolejną drużyną,
z jaką przypadło im rywalizować, była ekipa z Kuby. Ten mecz również
zakończył się wygraną Polaków (3:0), dzięki czemu awansowali
do półfinału, gdzie przypadło im zmierzyć się z Bułgarią. Było to jednak
spotkanie pełne scysji, pomyłek sędziowskich, jak również
nieprzyjemnych zachowań bułgarskich kibiców. Nie zmieniło to jednak
faktu, że biało-czerwoni byli lepsi na boisku i dzięki kolejnej wygranej
(3:0) awansowali do finału. Tam czekała na nich reprezentacja Stanów
Zjednoczonych. Mecz był bardzo zacięty. Drugi set rozstrzygnęła walka
na przewagi. W ostateczności to Polacy odnieśli sukces (wygrana 3:0)
i mogli stanąć na najwyższym stopniu podium. W Sofii biało-czerwoni
wywalczyli historyczny, pierwszy złoty medal Ligi Światowej. Prócz tego Bartosz Kurek został wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem (MVP) tego turnieju, Krzysztof Ignaczak błyszczał jako najlepszy libero, Zbigniew Bartman stał się najlepszym atakującym, a Marcin Możdżonek - najlepiej blokującym tych zawodów.
Przedigrzyskowy siatkówkoszał
Po
sukcesie w Lidze Światowej, w Polsce mogliśmy zaobserwować wielkie
zainteresowanie siatkówką. Przybyło kibiców, a eksperci nie mówili złego
słowa na temat polskiej reprezentacji. Co więcej, nasi siatkarze byli
również pozytywnie oceniani przez najlepszych trenerów z całego świata.
Igrzyska zbliżały się wielkimi krokami, a im bliżej było, tym bardziej
przypinano Polakom tytuł mistrza olimpijskiego.
Biało-czerwoni
ciężko pracowali. Treningi na siłowni kosztowały ich wiele zdrowia.
Siatkarze borykali się z drobnymi urazami, jakich doznali podczas równie
ciężkiego turnieju Ligi Światowej. Wszystko jednak zmierzało w dobrym
kierunku. Tuż przed wylotem do Londynu, Polacy mieli ostatnią szansę
na sprawdzenie swoich sił, a był to...
Memoriał Huberta Jerzego Wagnera
W
Zielonej Górze odbył się jubileuszowy X Memoriał Huberta Jerzego
Wagnera. Do województwa lubuskiego przyjechały zespoły z Iranu,
Argentyny i Niemiec. Na początek biało-czerwoni pokonali Irańczyków.
Wydawać by się mogło, że będzie to szybkie 3:0, jednak Polacy musieli
się napracować, żeby osiągnąć taki rezultat. W drugim meczu podopieczni
Anastasiego rywalizowali z reprezentacją Niemiec. Było to bardzo zacięte
i wyrównane spotkanie. Mimo kłopotów w pierwszym i trzecim secie, nasi
siatkarze pokonali zachodnich sąsiadów (3:1). Ostatnim przeciwnikiem
Polaków był zespół Argentyny. Biało-czerwoni pewnie wygrali (3:0)
i dzięki temu przypieczętowali triumf w X Memoriale Huberta Jerzego
Wagnera, a Zielona Góra okazała się szczęśliwa dla naszych
reprezentantów. Pierwsze miejsce w tym turnieju było dobrym
prognostykiem przed igrzyskami olimpijskimi.
Panowie, "Londek" czeka!
Takim
właśnie hasłem posługiwali się kibice siatkówki przed igrzyskami. To
właśnie polscy reprezentanci byli ich wielka nadzieją olimpijska.
Biało-czerwoni jechali do Londynu jako faworyci, a wrócili jako wielcy
przegrani. Zacznijmy jednak od początku...
Pierwszym rywalem
Polaków w turnieju olimpijskim były silne Włochy. Jednak mecz z nimi
przebiegał zgodnie z planem naszych siatkarzy. Podopieczni Andrei
Anastasiego pokonali teoretycznie najtrudniejszego przeciwnika z grupy.
Wygrana na początek miała być dobrą wróżbą przed kolejnymi meczami.
Jednak los lubi płatać figle i w następnym spotkaniu nie było już tak
kolorowo. Zespół z Bułgarii stał się pogromcą biało-czerwonych. Polacy
ulegli 1:3 i od tego momentu wszystko zaczęło się komplikować,
a pozytywne opinie zastąpiono falą krytyki. Polacy grali "w kratkę" -
wygrana, przegrana, wygrana, przegrana. Nasi siatkarze w turnieju
olimpijskim ulegli nawet słabej Australii (1:3). Ta porażka zepchnęła
naszą reprezentację na drugą pozycję w grupie A. Zaczęła się
ćwierćfinałowa rywalizacja. Biało-czerwoni musieli zmierzyć się z Rosją.
Okazało się, że jest to rywal nie do przejścia. Drużyna Anastasiego
po przegranej z ekipą Sbornej musiała pogodzić się z zakończeniem
przygody z igrzyskami.
Nadszedł czas rozczarowania
Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Grzegorz Kosok, Michał Winiarski, Michał Kubiak, Bartosz Kurek, Michał Ruciak, Paweł Zagumny, Łukasz Żygadło, Jakub Jarosz,
Zbigniew Bartman oraz Krzysztof Ignaczak - to oni okazali się
największymi przegranymi igrzysk olimpijskich. Londyn nie był dla nich
szczęśliwy. Wrócili stamtąd przygnębieni, smutni, a nawet załamani. Sami
wiedzieli, że zawiedli nie tylko siebie, ale także trenera, cały sztab,
rodzinę i przede wszystkim kibiców. Mimo tego dziennikarze nie
zostawili na nich suchej nitki. Siatkarze zostali obrzuceni negatywnymi
opiniami. Jedynym pocieszeniem był fakt, że Polacy przegrali z mistrzami
olimpijskimi. To jednak nie mogło zastąpić medali. Nie oddało im tego,
co mogli osiągnąć. Zarówno kadrowicze, jak i cały sztab szkoleniowy
oraz kibice, będą żałować tego zaprzepaszczenia szansy. Jedni zapomną,
inni będą opłakiwać ten dzień jeszcze bardzo długo. Taki jest sport.
Jedni muszą przegrywać, by inni mogli triumfować. Szkoda tylko, że tym
razem biało-czerwoni zostali za burtą.
W kadrze było wielu
debiutantów, którzy po raz pierwszy grali w igrzyskach. Oni jeszcze będą
mieli szansę spełnić swoje marzenia o krążku olimpijskim. Jednak
w składzie byli również tacy, którzy prawdopodobnie nie zagrają podczas
igrzysk w 2016 roku. Zagumny, Żygadło i Ignaczak - to są zawodnicy,
których czas aktywności na boisku powoli mija. Do kolejnej olimpiady
trzeba zaczekać cztery lata. Czy wyżej wymienieni będą mogli spełnić
swoje sportowe marzenia? Podobno nadzieja umiera ostatnia...
Ranking FIVB
Po
wygranej w Lidze Światowej nasi siatkarze awansowali na trzecią pozycję
w rankingu FIVB. Jednak po zakończeniu XXX Igrzysk Olimpijskich
biało-czerwoni musieli ustąpić miejsca na podium. Zastąpiła ich
reprezentacja Włoch, a biało-czerwoni zajmują obecnie czwartą lokatę.
Kilka słów podsumowania
Ten
sezon z pewnością zapisze się w pamięci siatkarzy, jak również kibiców.
Z jednej strony ogromy sukces, a z drugiej wielka porażka. Sezon pełen
wzlotów i upadków. Wspaniałe mecze Ligi Światowej, jak również bolesne
porażki w Londynie. Łzy radości i łzy porażki.
Dwa turnieje -
jeden medal. Dobra passa zwycięstw nadal trwa. Za rok w Polsce odbędą
się mistrzostwa Europy. W 2014 roku - mistrzostwa świata. Będą to dobre
okazje do zrehabilitowania się za igrzyska.
inf. własna
Dokładnie. Najpierw cieszyliśmy się z Ligi Światowej i wielkiej formy naszych, ale media tak napompowały balonik, że po prostu musiało coś pęknąć... Niestety.
OdpowiedzUsuńZa rok będzie lepiej!
Pomimo Igrzysk, ten sezon i tak był piękny m.in. za sprawą wygrania LŚ - radość nie do opisania! ;)
OdpowiedzUsuńZ tego sezony najbardziej zapamiętam, nie IO, nie LŚ a właśnie Memoriał Wagnera, ponieważ były to moje pierwsze mecze reprezentacyjne, na których byłam ^^ Oczywiście zawsze jak będę wspominać LŚ czy IO to może pojawić się łezka w oku, czy to szczęście czy żalu... Ale tak jak napisałaś to jest sport, nie można niczego z góry przewidzieć.
OdpowiedzUsuńŚwietne podsumowanie! Osobiście niektóre fakty ujęłabym inaczej, ale można było się wzruszyć i wrócić wspomnieniami do wydarzeń z ostatniego sezonu :)
Jak to się mówi "po deszczu zawsze wychodzi słońce", ale i po słońcu często pada deszcz, tak było w tym sezonie, po wygraniu LŚ, nadszedł "pochmurny" okres na IO.
OdpowiedzUsuńTrudno- zdarza się, najważniejsze to teraz walczyć dalej. W tym roku sezon reprezentacyjny już się skończył.
Z siatkarzy jestem niesamowicie dumna- pomimo wszystko, ale strasznie zawiedli mnie ci nasi "eksperci" oczywiście nie odnosi się to do wszystkich, ale jednak...
Fajnie to napisałaś;D
fajnie było się za pomocą twojego felietonu przenieść w czas kiedy to wygrywaliśmy LŚ, w tym sezonie reprezentacyjnym jednak też nasz zespół poznał smak porażki kalibru, ale jak to mówią 'co nas nie zabije to nas wzmocni'. Nasz zespól na pewno w przyszłym sezonie pokarzę to że nie przez przypadek wygraliśmy LŚ ;D
OdpowiedzUsuńświetne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńw pełni się zgadzam :)