sobota, 23 czerwca 2012

Różności: Koniec europikniku


Czytałam, czytam i jeszcze pewnie będę czytała te wszystkie opinie i komentarze o EURO 2012, które dla Polaków wraz z przegraniem meczu Polska - Czechy się skończyło.

MIAŁO BYĆ...

... wielkie święto, wielka feta, wielka radość, wielka duma. Święto może i było... Trwało przez kilka dni. Nasza reprezentacja zaprzepaściła szansę awansu i świętowanie szybko się skończyło. Fetowanie było wręcz pewne. Grupa A: Polska, Grecja, Rosja, Czechy... Łatwizna! Sama typowałam, że wyjdziemy z grupy. Wierzyłam w to i trzymałam się mojej tezy. Jednak sport jest tak nieobliczalny, tak nieprzewidywalny, że z dnia na dzień wszystkie teorie, marzenia o czymś wielkim poszły w niepamięć. Radość... Największą radość dla wszystkich naszych rodaków sprawił chyba remis z reprezentacją Rosji. Jedyny pozytywny wynik, który w założeniach i tak miał być "do tyłu". Duma... Na pewno w sercach PRAWDZIWYCH kibiców jest. Wyniki to nie wszystko. Odpadliśmy. Trudno. Było, minęło. Mamy jednak inne wartości, z których możemy być dumni. Organizacja mistrzostw Europy, przyjęcie kibiców z innych państw, piękne polskie okolice do zwiedzenia. Nasi zagraniczni koledzy są zadowoleni z pobytu w Polsce i z tego powinniśmy być dumni. Nie bez przyczyny większość ekip biorących udział w EURO mieszkała właśnie w naszym kraju.

A JAK BYŁO?

Polska - Grecja: Najłatwiejszy mecz w grupie. Miało być zwycięstwo... skończyło się remisem, który smakował jak porażka. Wiele osób zadawało sobie pytanie "Dlaczego?". Słowa krytyki nie ominęły nikogo. Każdy próbował znaleźć wytłumaczenie tego, co wydarzyło się podczas meczu otwierającego tegoroczne Euro. Wina raz leżała po stronie organizatorów, a raz po stronie piłkarzy i sztabu szkoleniowego. Trenerowi oberwało się za brak zmian, zawodnikom za brak chęci i "ciotowatość", organizatorom za zamknięcie dachu Stadionu Narodowego w Warszawie. Według ekspertów to był główny czynnik szybkiego zmęczenia i w konsekwencji osłabienia formy fizycznej wśród zawodników. Przyczyn i wyjaśnień było wiele. Nikt jednak nie przywróci tego momentu, nikt nie cofnie się w przeszłość i nikt już nie zmieni losów tego spotkania. Mimo, że gol padł, to kibice nie byli usatysfakcjonowani postawą biało-czerwonych. Rwana gra, brak komunikacji, niewykorzystanie wielu sytuacji, strata bramki, faule i w konsekwencji czerwona kartka dla bramkarza naszej kadry - Wojciecha Szczęsnego. Jedynym plusem tego spotkania był obroniony karny przez Przemysława Tytonia, który od razu został okrzyknięty bohaterem narodowym.

Polska - Rosja: Mecz z naszymi sąsiadami był najtrudniejszym spotkaniem Polaków w fazie grupowej. Wcześniejsza przegrana na pewno nie dodała skrzydeł podopiecznym Franciszka Smudy. Mimo wszystko pojawiło się "światełko w tunelu", które można określić jako chęci, motywację i walkę. Właśnie to wszystko można było zobaczyć podczas rywalizacji z Rosjanami. Za to spotkanie należą im się brawa, choć niedosyt pozostał. Mimo, że mieli wiele okazji do zdobywania kolejnych goli, to ich nie wykorzystali. Dlaczego? Tego nie wie nikt. Być może zabrakło skuteczności, a może po prostu szczęścia.

Polska - Czechy: Mecz o wszystko, mecz o awans, mecz o pierwszą wygraną. Miało być tak pięknie... Tak pięknie być miało... Gdzie podziała się ambicja? Gdzie podziała się walka? Pierwsza połowa wyglądała całkiem nieźle. Jednak w drugiej partii (do tego powinniśmy się już przyzwyczaić) wszystko z naszych piłkarzy uleciało. Nie pomogły zmiany, nie pomogły wspaniałe obrony Tytonia, nie pomogło wsparcie kibiców, modlitwy i prośby... Każdy z nas wie jak to się wszystko skończyło.

OSKARŻENI, ALE CZY NA PEWNO WINNI?

W gronie obciążonych winą za porażkę w Euro najczęściej wymienia się trenera Franciszka Smudę i zawodników.

Na początek ocenię to, co inni sądzą o naszych "kopaczach". Krótka historia: grali, grali, przegrywali lub remisowali... Gdzie jest ukryty powód takiej dyspozycji? Na różnych portalach mogliśmy wielokrotnie wyczytać, że w naszej kadrze są takie gwiazdy, które na pewno sobie poradzą i dzięki którym to Euro będzie dla nas szczęśliwym okresem. W gronie tych najlepszych i najwspanialszych znaleźli się: Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek oraz Wojciech Szczęsny. Światowej klasy piłkarze mieli doprowadzić naszą reprezentację do zwycięstwa. Tym czasem... z kolejnymi dniami trwania turnieju ci zawodnicy opadali z sił (?). Stwierdzenie jak najbardziej na miejscu, gdyż z meczu na mecz coraz mniej widoczni byli nasi bohaterowie. O Szczęsnym nie wspominając... Może pojawiać się również pytanie, czy rzeczywiście opadali z sił? A może wszystko miało odbicie w psychice reprezentantów. Presja, ciągła koncentracja... jeden moment mógł wybić sportowców z amoku piłkarskich zmagań. Być może tak się stało. Nawet piłkarze nie znają odpowiedzi na pytania, które zadają im dziennikarze. W wywiadach czytamy o tym samym: chcieliśmy, ale coś było nie tak. A co kryje się pod słowem "coś"? Tego nie wie nikt. Dla kibiców nie liczą się wyniki, nie liczą się osiągnięcia, dlatego nasi reprezentanci cały czas są wspierani przez swoich fanów. To jednak nie jest do końca dobry sposób na zapomnienie o bólu. Sam Marcin Wasilewski wspominał, że piłkarzom należy się wielkie lanie. Zawodnik był zaskoczony tym wsparciem i tyloma ciepłymi słowami. Fakt, jesteśmy dumni z naszej kadry, jesteśmy dumni, że mogliśmy zagrać na mistrzostwach, jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy doświadczyć tak wspaniałych emocji. To jest piękne i za to dziękujemy. Jednak nie można popadać w zachwyt piłkarzami, tylko dlatego, że zagrali podczas Euro. Polacy powoli się przyzwyczajają do tego, że już od dawna nie jesteśmy potęgą światową, że zajmujemy odległe miejsce w rankingu FIFA, że gramy... jak gramy. To przyzwyczajenie doprowadziło do tego, że dziękujemy nawet za porażki. W głowach piłkarzy układa się prosta analiza: oni nam dziękują zawsze, więc po co wygrywać skoro i tak jesteśmy dla nich najważniejsi. I co? Chyba trochę źle czynimy. Może by tak chlusnąć kubłem zimnej wody? Sami przeanalizujcie.

Z tego co słyszałam, z tego co wyczytałam i z tego co widziałam wynika, że głównym sprawcą tak słabej postawy biało-czerwonych był szkoleniowiec polskiej reprezentacji. Opinie, niemiłe komentarze i obraźliwe słowa padały, padają i pewnie będą padać w stronę Franciszka Smudy. W oczach innych jest to niewykwalifikowany szkoleniowiec, który nie nadaje się do pełnienia roli trenera. Jeszcze nie tak dawno Polacy rozgrywali różnego rodzaju mecze sparingowe, mecze towarzyskie. Wypadali na nich całkiem nieźle. Wtedy to "kibice" ciepło wypowiadali się o Smudzie. Według nich był to dobry człowiek, który się stara, który jako tako poukładał nasz zespół, dla którego jego praca jest naprawdę ważna. Gdzie podział się ten optymizm? Gdzie są te pozytywne komentarze? Przecież człowiek nie zmienia się z dnia na dzień, więc jak można obecnie zarzucać mu brak jakiegokolwiek zainteresowania, czy też zerową organizację w drużynie? Pamięć niektórych jest bardzo krótka, a zdania zmieniane są bardzo często.

Media "wypromowały" naszego trenera jako "dziadka trenującego swoich wnuków i synów", osobę nie potrafiącą poprawnie się wypowiadać, osobę nie do końca dopasowaną do swojej roli. Znieczulica ludzka nie zna granic. Ludzie przestają mieć własne zdanie. Ktoś głośno powie, że cała wina leży po stronie trenera i wszyscy na hura podbijają to zdanie. Zacznijmy myśleć własnym rozumem, w końcu po coś go mamy, tak?

W tym momencie nie bronię naszego szkoleniowca, nie jestem zwolenniczką jego dalszej kariery trenera reprezentacji. Mimo wszystko szacunek należy się wszystkim, bez wyjątków. Zarówno my, jak i piłkarze, a także Pan Smuda – WSZYSCY CHCIELIŚMY zakwalifikować się do ćwierćfinału. Jednak los lubi płatać figle. Wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej. Należy się z tym pogodzić, przyjąć to do wiadomości i się po prostu z tym pogodzić. 

Koniec Euro - dla Polaków!

Nie wieszajmy psów na każdym, kto naszym zdaniem odpowiada za porażki biało-czerwonych. Każdy jest człowiekiem. Ludzie uczą się na błędach. Gdyby można było cofnąć czas wszystko potoczyłoby się inaczej (jestem tego pewna). Jednak nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy... Obarczanie winą piłkarzy i trenera jest bez sensu. Im również jest przykro. Oni chcieliby grać dalej, chcieli spełnić swoje marzenia. Jednak balonik, który pompowano wokół nich pękł. Teraz nagle wszyscy są przeciwko i wszyscy krytykują. Może by tak zamknąć w obozach pracy naszą kadrę tak jak to ma miejsce w Korei? Może w końcu większość rodaków byłaby usatysfakcjonowana, że piłkarze i sztab szkoleniowy zostali należycie ukarany.

Chcecie to sobie piszcie, mówcie, obgadujcie… Ja mam inne zdanie. Przede wszystkim SZACUNEK!

Winnych można szukać wszędzie. Może to właśnie kibice popełnili błąd. Może za słabo dopingowaliśmy? Widzicie? Wszędzie można szukać jakiegoś "może". 

Nie patrzmy w przeszłość. Co było już nie wróci. Nie rozgrzebujmy minionych spraw. 

KIBICE NA DOBRE I NA ZŁE

Kibice są społecznością, która rozumie, przyjmuje "na klatę", a przede wszystkim wybacza. "Dziękujemy", "Jesteśmy z Wami, Polacy jesteśmy z Wami", "Polska biało-czerwoni" i wiele innych przyśpiewek można było usłyszeć na ulicach Warszawy tuż po meczu. Sama byłam uczestnikiem pseudo-fety, która opanowała centrum stolicy Polski. Z czego się cieszyliśmy? Nie wiem... to był impuls. Nikt nie chciał iść do domu, nikt nie chciał zamykać się w pokoju. Mimo przegranej, mimo braku awansu pojawiła się w nas - kibicach potrzeba bycia razem. Wielu z nas potrzebowało wsparcia przy ocieraniu łez, do wielu z nas nie docierało to, że więcej nie zagramy na Euro, jeszcze inni chcieli po prostu wykorzystać ostatnie chwile biało-czerwonej rewolucji, która już powoli odchodzi w zapomnienie. Mimo wszystko to było piękne. Więź kibicowska jest ogromna i każdy, kto miał okazję uczestniczyć w tych wydarzeniach na pewno zapamięta je na długo.

PSEUDOKIBICOWANIE

To był maj… Sklepy, stoiska, bazary… wszystko okrywało się biało-czerwonymi barwami. Promocje na szale, kubki, koszulki pojawiały się na każdym kroku. Machina zarabiania pieniędzy na EURO trwała w najlepsze. Co drugie auto miało przyczepione proporczyki, co trzeci samochód miał biało-czerwone pokrowce na lusterkach, niektóre pojazdy uzbrojone były w duże flagi i szale. Biało-czerwona rewolucja opanowała całą Polskę. W oknach pojawiało się coraz więcej narodowych barw. Wraz z otwarciem mistrzostw coraz więcej ludzi ubierało się w kolorach bieli i czerwieni. To świetne zjawisko, jednak czy było ono szczere? Czy rzeczywiście wszyscy robili to dla siebie, dla wsparcia, dla pokazania innym jakimi wspaniałymi kibicami są? Hmmm… niestety tak nie było. W strefach kibica roiło się od osób, które z Euro miały bardzo mało wspólnego. Jak to się stało, że nagle wszyscy zaczęli interesować się piłką nożną? Fakt, mistrzostwa w Polsce to ogromne wydarzenie, na które patrzył cały świat, ale dlaczego fałszywość ogarnęła nasz kraj?

Kim jest kibic? Jest to osoba, która w pełni oddaje się swojej drużynie, która wie niemal wszystko na ich temat, która wspiera mimo złych wyników, która na dobre i na złe jest ze swoim zespołem. Tymczasem spotkałam ludzi, którzy szczycili się, że są kibicami, a nie wiedzieli nawet, gdzie gra Lewandowski, czy Szczęsny. Pojawiły się osoby, które będąc na meczu siedziały/stały z założonymi rękami, bo im się nie podobało, bo było to dla nich udręką. Będąc w warszawskiej Strefie Kibica stała obok mnie pewna grupa ludzi. Nikt z nich nie miał przy sobie żadnych barw, nikt nie bawił się z innymi kibicami, nikt nie dopingował, nie klaskał. Po co tacy ludzie przychodzą w takie miejsca?! Nie interesuje Cię to – nie idź! To jest bolesne, że zabrakło prawdziwych kibiców, którzy od jakiegoś czasu nazywani są kibolami (choć wcale do tej grupy nie należą). Jednak nie dziwię się ich postawie. Po co brać udział w takim pikniku?

SPRAWA SEZONOWA

Euro… każdy chce jechać na mecz, każdy chce obejrzeć piłkarzy, każdy chce ich wspierać, każdy chce uczestniczyć w tym święcie. Nie dziwię się, bo na naszych oczach zapisuje się kolejny fragment historii i wszyscy chcą w nim uczestniczyć. Od czerwca roi się od kibiców. Na każdym kroku mogliśmy ich zobaczyć. Powoli polscy fani chowają się do domów, bo naszej reprezentacji nie ma w dalszej rywalizacji. Wszystko pięknie, ładnie, ale… jestem ciekawa ilu z tych „kibiców” pójdzie na jakiś mecz naszej reprezentacji, albo na mecz klubowy, żeby zobaczyć zawodników Ekstraklasy, którzy na kilka dni stali się ich bohaterami. Już mogę odpowiedzieć, że tych „fanatyków” nie będzie. Za przykład wezmę mecz Polska – Andora, który rozgrywany był w centrum Polski, w Warszawie, na stadionie Legii. Ceny biletów wahały się od 30zł do 90zł. Porównując z meczem przeciwko Portugalii jest różnica w kosztach. Mimo dobrej lokalizacji, mimo niskich cen stadion przy ulicy Łazienkowskiej nie był w pełni wypełniony. Pominę już fakt, że mecz odbył się tuż przed Euro, w weekend, w dobrych godzinach popołudniowych. Stadion przygotowany jest do przyjęcia ponad 30 tysięcy kibiców. Na meczu pojawiło się około 26 tys. Gdzie reszta? Przecież tylko w Warszawie mieszka ponad milion ludzi. Podczas Euro co druga osoba miała przy sobie jakieś barwy. Daje nam to 500 tys. ludzi. Nijak ma się to do garstki 26 tys. Na Euro była pokazówka i tyle… Prawdziwi kibice, fanatycy i ultrasi nie chcieli brać udziału w tym pikniku. Mają rację. Każdy Polak chciał iść na mecz podczas Euro. Ciekawa jestem ilu rodaków pojawi się na jakimś meczu o mniejszej randze… pewnie niewiele. To samo tyczy się meczów polskiej ligi. Mecze Ekstraklasy świetnie obrazują poziom zainteresowania piłką nożną w naszym kraju. Na stadionach wcale nie jest niebezpiecznie. Nie dajmy omamić się stereotypom. Nawet jeśli ktoś nie chce ryzykować, to są miejsca dla rodzin i mniej zapalonych kibiców. Dla każdego znajdzie się dogodna miejscówka. No ale naszej lidze do takiego Euro jest daleko, więc kibicem jest się tylko wtedy, kiedy dzieje się coś wielkiego. eh eh.

THE END

Koniec Euro i koniec mojego wywodu. Każdy ma prawo do własnego zdania. W tym momencie ja swój stosunek do mistrzostw opisałam wyżej. Musiałam w końcu przelać to na papier. Większość z Was pewnie się ze mną nie zgodzi, większość może skrytykuje, większość będzie zaskoczona tym, że właśnie w taki sposób do tego podchodzę. Ja jednak mam własny rozum i nie muszę słuchać telewizyjnego bełkotu by mieć coś do powiedzenia i do przekazania. Gratuluję tym, którym udało się przeczytać całość, a było tego nie mało. Napisałam to wszystko pod wpływem impulsu, dlatego przepraszam za chaotyczność.

Na koniec mam apel do wszystkich fanów nie tylko piłkarskich ekip, ale każdego kibica, który ma co nieco do czynienia ze sportem:

KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA!!!

Niech fanatyzm będzie z Wami!

Zapraszam również na nasz fanpage, gdzie czeka na Was konkurs z nagrodami. Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. Euro, Euro i po Euro. Jak się spodziewałam :) Sztuczny piłkoszał się skończył! Nareszcie. Nie jestem zwolenniczką polskiej piłki kopanej, więc się nie wypowiadam na jej temat. Troche mnie zawiódł naród Polski. Co jak co, ale Euro jeszcze się nie skończyło, mimo że reprezentacja już nie gra. Dalej uważam, że strefy kibica powinny być pełne niezależnie kto gra. No, ale ten naród nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
    Po odpadnięciu Polaków wszędzie zaczęło huczeć o siatkarzach. Szczerze- nie chce sztucznych siatkofanów! A na stronach internetowych jest pełno o siatkówce. Tak więc, pełna zgoda z przesłaniem KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA. amen

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to czytałam, trochę przypomniały mi się MŚ 2010 w siatkówce. Także były wielki oczekiwania (tyle że na złoto, a nie na wyjście z grupy), pompowany balonik... "Coś" się stało, zawodnicy nie grali swojej siatkówki, przegraliśmy. Dostało się trenerowi, dostało się zawodnikom... Teraz po Euro jest podobnie... Ja nigdy nożną się nie interesowałam i cały Euroszał mnie minął. Nie udawałam, że kocham piłkarzy i jestem znawczynią, bo tak jak napisałaś, to byłoby z mojej strony pseudokibicowanie. Trzymałam kciuki za naszych, nie udało się, szkoda.

    ♥volley także nie chcę sztucznych siatkofanów, a obawiam się, że takich robi się coraz więcej ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z osobami powyżej. Kurde no.. Każdy kibicował chłopakom na Euro, no tak, bo to przecież Polacy. Niektórzy przewidywali, że nie wyjdziemy z grupy, ale i tak tliła się jakaś nadzieje.. Ale nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli..
    A co do siatkarskich fanów? hm, po tym, jak odpadliśmy z Euro rzeczywiście było głośno o siatce. Uważam, że mamy do tego prawo przede wszystkim MY, ale też inni. My piszemy na swoich blogach o siatce, a inni tego nie robią, ale też oglądają od dawna mecze. Wiadomo, że nie każdy może obejrzeć każdy mecz, ale taki prawdziwy kibic siatki ogląda większość meczy. Pamiętacie, jak jeszcze kilka lat temu ciężko nam się grało np. z USA? Teraz ich pokonujemy. I nawet, jak chłopaki przegrywali, to kibice byli z Nimi... A niektórzy po rozczarowaniu na Euro, zaczęli być takimi właśnie sztucznymi fanami. NIE, nie lubię tego!! Lepiej niech nie udają wielkich zapaleńców i siedzą cicho, niż jak mają się pojawiać tylko, gdy wygrywamy....
    Może i moje słowa są ostre, ale tak uważam i zdania nie zmienię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie się zgadzam! piknikowcy no frajerzy... z drużyną jest się na dobre i na złe a nie tak jak to było i dobrze że nasi kibole olali euro no bo w sumie się nie dziwie jak takie cyrki było a wyszło jak wyszło a potem jeszcze domagali się o wielką Polską flagę i zabrakło im kibiców a jak nam nie pozwalali wnosić opraw to dobrze było szkoda słów

    OdpowiedzUsuń
  5. Piłkoszał ogarnął wszystkich - niestety, większość z tych "wszystkich" tylko na chwilę było "kibicami". Biało-czerwone barwy były wszędzie - w szkołach, sklepach, na samochodach, balkonach...
    podczas meczu Polaków z Grekami życie na ulicach zastygło - niewiele było samochodów nawet na głównych trasach. wszyscy oglądali mecz - w domach, u znajomych, w pubach. remis był obierany różnie - jedni się cieszyli, inni rozpaczali. ja byłam nastawiona sceptycznie - bądźmy szczerzy - ten mecz można było wygrać.
    remis z Rosją odbierano jako sukces - ale ja nie byłam usatysfakcjonowana, wiedziałam, zże piłkarzy stać było na zwycięstwo. bramka dla Rosjan była dość przypadkowa, a my mieliśmy - jak w każdym meczu - mnóstwo okazji, niestety - niewykorzystanych.
    Polska - Czechy i można by rzec - koniec kibicowania. na mojej ulicy piłkoszał ustąpił. zdjęto flagi - z samochodów, z balkonów, z okien. Koniec Euro. a ilu słów krytyki się nasłuchałam? bez "łaciny" się nie obyło.
    i jeszcze coś - w mojej szkole euromaniaczki - jaranie się Lewandowskim i Błaszczykowskim, Wojtkiem Szczęsnym czy Przemkiem Tytoniem, ale jak pytam jednej i drugiej : w jakim klubie grają? odpowiada mi cisza. na jakiej grają pozycji? o zgrozo - też cisza....
    i gdzie tu logika!?
    KIBICEM SIĘ JEST A NIE BYWA!
    nie wiem, kto zawiódł... piłkarze? myślę, że nie. oni są najmniej winni. trener i sztab szkoleniowy? możliwe. przecież piłkarzom brakowało sił na drugą połowe, a za przygotowanie fizyczne ktoś odpowiada... a może to sfera psychiczna? nie wiem. są eksperci, oni ocenią.

    dziękuję piłkarzom za zaangażowanie. widać było, że się starali. niestety, nie zawsze wychodzi. taki jest sport.

    zgadzam się, że wszyscy szukają pocieszenia w siatkówce i bardzo mnie to denerwuje. nie czytałam wcześniejszych komentarzy pod Twoim postem, ale sądzę, że wszyscy Ci przytakują.
    wszyscy zgodnie stwierdzą, że piłkarze się starali, że czasami "coś" idzie nie tak i trudno to wytłumaczyć, że nie wiadomo kto zawiódł, ale czasami tak jest po prostu...
    większość przytaknie, że kibice wybaczą...
    a wiesz co mnie zastanawia?
    czemu nie było wiele takich głosów po MŚ 2010?
    dlaczego jak cała krytyka spadła na trenera i pewnego zawodnika to niewielu się tak wypowiadało?
    czemu słuchali medialnego bełkotu?
    czemu dali się bajerować?
    czemu teraz wybaczyli, a wtedy nie?
    jaka to jest różnica?
    bo inny sport?
    a który sport ma najlepszych kibiców na świecie?
    którzy kibice wybaczają i wspierają najlepiej?
    ...
    wiem, że to może teraz dla Was bez związku, ale szykuję post, w którym pewne sprawy porównuję, patrząc na nie z "mojej" strony. z "mojej" strony, która zawsze jest inna niż wszystkie...
    ale wiesz co?
    lubię "swoją" stronę ;).
    chociaż pewnie innym wydaje się bez sensu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. a, no i przepraszam, że się rozpisałam :).

    i jeszcze jedno - świetny post :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie możesz pisać ile tylko zapragniesz ;)

      Dziękuję ;*

      Usuń
  7. Zmieniłam adres bloga z polscy-fanatycy na life-is-life.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za info ;) Już podmieniam :*

      Usuń
    2. Coś nie tak jest z tym adresem...;/ Wyświetla coś innego. Jeśli możesz podaj mi link do Twojego bloga :)

      Usuń