Czytałam, czytam i jeszcze pewnie będę
czytała te wszystkie opinie i komentarze o EURO 2012, które dla Polaków wraz z
przegraniem meczu Polska - Czechy się skończyło.
MIAŁO BYĆ...
... wielkie święto, wielka feta, wielka
radość, wielka duma. Święto może i było... Trwało przez kilka dni. Nasza
reprezentacja zaprzepaściła szansę awansu i świętowanie szybko się skończyło.
Fetowanie było wręcz pewne. Grupa A: Polska, Grecja, Rosja, Czechy... Łatwizna!
Sama typowałam, że wyjdziemy z grupy. Wierzyłam w to i trzymałam się mojej
tezy. Jednak sport jest tak nieobliczalny, tak nieprzewidywalny, że z dnia na
dzień wszystkie teorie, marzenia o czymś wielkim poszły w niepamięć. Radość...
Największą radość dla wszystkich naszych rodaków sprawił chyba remis z
reprezentacją Rosji. Jedyny pozytywny wynik, który w założeniach i tak miał być
"do tyłu". Duma... Na pewno w sercach PRAWDZIWYCH kibiców jest.
Wyniki to nie wszystko. Odpadliśmy. Trudno. Było, minęło. Mamy jednak inne
wartości, z których możemy być dumni. Organizacja mistrzostw Europy, przyjęcie
kibiców z innych państw, piękne polskie okolice do zwiedzenia. Nasi zagraniczni
koledzy są zadowoleni z pobytu w Polsce i z tego powinniśmy być dumni. Nie bez
przyczyny większość ekip biorących udział w EURO mieszkała właśnie w naszym
kraju.
A JAK BYŁO?
Polska - Rosja: Mecz z naszymi sąsiadami
był najtrudniejszym spotkaniem Polaków w fazie grupowej. Wcześniejsza przegrana
na pewno nie dodała skrzydeł podopiecznym Franciszka Smudy. Mimo wszystko
pojawiło się "światełko w tunelu", które można określić jako chęci,
motywację i walkę. Właśnie to wszystko można było zobaczyć podczas rywalizacji
z Rosjanami. Za to spotkanie należą im się brawa, choć niedosyt pozostał. Mimo,
że mieli wiele okazji do zdobywania kolejnych goli, to ich nie wykorzystali.
Dlaczego? Tego nie wie nikt. Być może zabrakło skuteczności, a może po prostu
szczęścia.
Polska - Czechy: Mecz o wszystko, mecz o
awans, mecz o pierwszą wygraną. Miało być tak pięknie... Tak pięknie być
miało... Gdzie podziała się ambicja? Gdzie podziała się walka? Pierwsza połowa
wyglądała całkiem nieźle. Jednak w drugiej partii (do tego powinniśmy się już
przyzwyczaić) wszystko z naszych piłkarzy uleciało. Nie pomogły zmiany, nie
pomogły wspaniałe obrony Tytonia, nie pomogło wsparcie kibiców, modlitwy i
prośby... Każdy z nas wie jak to się wszystko skończyło.
OSKARŻENI, ALE CZY NA PEWNO WINNI?
W gronie obciążonych winą za porażkę w
Euro najczęściej wymienia się trenera Franciszka Smudę i zawodników.
Na początek ocenię to, co inni sądzą o
naszych "kopaczach". Krótka historia: grali, grali, przegrywali lub
remisowali... Gdzie jest ukryty powód takiej dyspozycji? Na różnych portalach
mogliśmy wielokrotnie wyczytać, że w naszej kadrze są takie gwiazdy, które na
pewno sobie poradzą i dzięki którym to Euro będzie dla nas szczęśliwym okresem.
W gronie tych najlepszych i najwspanialszych znaleźli się: Robert Lewandowski,
Jakub Błaszczykowski, Łukasz Piszczek oraz Wojciech Szczęsny. Światowej klasy
piłkarze mieli doprowadzić naszą reprezentację do zwycięstwa. Tym czasem... z
kolejnymi dniami trwania turnieju ci zawodnicy opadali z sił (?). Stwierdzenie
jak najbardziej na miejscu, gdyż z meczu na mecz coraz mniej widoczni byli nasi
bohaterowie. O Szczęsnym nie wspominając... Może pojawiać się również pytanie,
czy rzeczywiście opadali z sił? A może wszystko miało odbicie w psychice
reprezentantów. Presja, ciągła koncentracja... jeden moment mógł wybić
sportowców z amoku piłkarskich zmagań. Być może tak się stało. Nawet piłkarze
nie znają odpowiedzi na pytania, które zadają im dziennikarze. W wywiadach
czytamy o tym samym: chcieliśmy, ale coś było nie tak. A co kryje się pod
słowem "coś"? Tego nie wie nikt. Dla kibiców nie liczą się wyniki,
nie liczą się osiągnięcia, dlatego nasi reprezentanci cały czas są wspierani
przez swoich fanów. To jednak nie jest do końca dobry sposób na zapomnienie o
bólu. Sam Marcin Wasilewski wspominał, że piłkarzom należy się wielkie lanie. Zawodnik
był zaskoczony tym wsparciem i tyloma ciepłymi słowami. Fakt, jesteśmy dumni z
naszej kadry, jesteśmy dumni, że mogliśmy zagrać na mistrzostwach, jesteśmy
szczęśliwi, że mogliśmy doświadczyć tak wspaniałych emocji. To jest piękne i za
to dziękujemy. Jednak nie można popadać w zachwyt piłkarzami, tylko dlatego, że
zagrali podczas Euro. Polacy powoli się przyzwyczajają do tego, że już od dawna
nie jesteśmy potęgą światową, że zajmujemy odległe miejsce w rankingu FIFA, że
gramy... jak gramy. To przyzwyczajenie doprowadziło do tego, że dziękujemy
nawet za porażki. W głowach piłkarzy układa się prosta analiza: oni nam
dziękują zawsze, więc po co wygrywać skoro i tak jesteśmy dla nich najważniejsi.
I co? Chyba trochę źle czynimy. Może by tak chlusnąć kubłem zimnej wody? Sami
przeanalizujcie.
Z tego co słyszałam, z tego co wyczytałam
i z tego co widziałam wynika, że głównym sprawcą tak słabej postawy
biało-czerwonych był szkoleniowiec polskiej reprezentacji. Opinie, niemiłe
komentarze i obraźliwe słowa padały, padają i pewnie będą padać w stronę
Franciszka Smudy. W oczach innych jest to niewykwalifikowany szkoleniowiec,
który nie nadaje się do pełnienia roli trenera. Jeszcze nie tak dawno Polacy
rozgrywali różnego rodzaju mecze sparingowe, mecze towarzyskie. Wypadali na
nich całkiem nieźle. Wtedy to "kibice" ciepło wypowiadali się o
Smudzie. Według nich był to dobry człowiek, który się stara, który jako tako
poukładał nasz zespół, dla którego jego praca jest naprawdę ważna. Gdzie
podział się ten optymizm? Gdzie są te pozytywne komentarze? Przecież człowiek
nie zmienia się z dnia na dzień, więc jak można obecnie zarzucać mu brak
jakiegokolwiek zainteresowania, czy też zerową organizację w drużynie? Pamięć
niektórych jest bardzo krótka, a zdania zmieniane są bardzo często.
Media "wypromowały" naszego
trenera jako "dziadka trenującego swoich wnuków i synów", osobę nie
potrafiącą poprawnie się wypowiadać, osobę nie do końca dopasowaną do swojej
roli. Znieczulica ludzka nie zna granic. Ludzie przestają mieć własne zdanie.
Ktoś głośno powie, że cała wina leży po stronie trenera i wszyscy na hura
podbijają to zdanie. Zacznijmy myśleć własnym rozumem, w końcu po coś go mamy,
tak?
W tym momencie nie bronię naszego
szkoleniowca, nie jestem zwolenniczką jego dalszej kariery trenera reprezentacji.
Mimo wszystko szacunek należy się wszystkim, bez wyjątków. Zarówno my, jak i
piłkarze, a także Pan Smuda – WSZYSCY CHCIELIŚMY zakwalifikować się do
ćwierćfinału. Jednak los lubi płatać figle. Wszystko potoczyło się tak, a nie
inaczej. Należy się z tym pogodzić, przyjąć to do wiadomości i się po prostu z
tym pogodzić.
Koniec Euro - dla Polaków!
Nie wieszajmy psów na każdym, kto naszym
zdaniem odpowiada za porażki biało-czerwonych. Każdy jest człowiekiem. Ludzie
uczą się na błędach. Gdyby można było cofnąć czas wszystko potoczyłoby się
inaczej (jestem tego pewna). Jednak nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy...
Obarczanie winą piłkarzy i trenera jest bez sensu. Im również jest przykro. Oni
chcieliby grać dalej, chcieli spełnić swoje marzenia. Jednak balonik, który
pompowano wokół nich pękł. Teraz nagle wszyscy są przeciwko i wszyscy
krytykują. Może by tak zamknąć w obozach pracy naszą kadrę tak jak to ma
miejsce w Korei? Może w końcu większość rodaków byłaby usatysfakcjonowana, że
piłkarze i sztab szkoleniowy zostali należycie ukarany.
Chcecie to sobie piszcie, mówcie,
obgadujcie… Ja mam inne zdanie. Przede wszystkim SZACUNEK!
Winnych można szukać wszędzie. Może to właśnie kibice popełnili błąd. Może za słabo dopingowaliśmy? Widzicie? Wszędzie można szukać jakiegoś "może".
Nie patrzmy w przeszłość. Co było już nie wróci. Nie rozgrzebujmy minionych spraw.
KIBICE NA DOBRE I NA ZŁE
Kibice są społecznością, która rozumie,
przyjmuje "na klatę", a przede wszystkim wybacza.
"Dziękujemy", "Jesteśmy z Wami, Polacy jesteśmy z Wami",
"Polska biało-czerwoni" i wiele innych przyśpiewek można było
usłyszeć na ulicach Warszawy tuż po meczu. Sama byłam uczestnikiem pseudo-fety,
która opanowała centrum stolicy Polski. Z czego się cieszyliśmy? Nie wiem... to
był impuls. Nikt nie chciał iść do domu, nikt nie chciał zamykać się w pokoju.
Mimo przegranej, mimo braku awansu pojawiła się w nas - kibicach potrzeba bycia
razem. Wielu z nas potrzebowało wsparcia przy ocieraniu łez, do wielu z nas nie
docierało to, że więcej nie zagramy na Euro, jeszcze inni chcieli po prostu
wykorzystać ostatnie chwile biało-czerwonej rewolucji, która już powoli
odchodzi w zapomnienie. Mimo wszystko to było piękne. Więź kibicowska jest
ogromna i każdy, kto miał okazję uczestniczyć w tych wydarzeniach na pewno
zapamięta je na długo.
PSEUDOKIBICOWANIE
To był maj… Sklepy, stoiska, bazary…
wszystko okrywało się biało-czerwonymi barwami. Promocje na szale, kubki,
koszulki pojawiały się na każdym kroku. Machina zarabiania pieniędzy na EURO trwała
w najlepsze. Co drugie auto miało przyczepione proporczyki, co trzeci samochód miał
biało-czerwone pokrowce na lusterkach, niektóre pojazdy uzbrojone były w duże
flagi i szale. Biało-czerwona rewolucja opanowała całą Polskę. W oknach
pojawiało się coraz więcej narodowych barw. Wraz z otwarciem mistrzostw coraz więcej ludzi
ubierało się w kolorach bieli i czerwieni. To świetne zjawisko, jednak czy było ono
szczere? Czy rzeczywiście wszyscy robili to dla siebie, dla wsparcia, dla
pokazania innym jakimi wspaniałymi kibicami są? Hmmm… niestety tak nie było. W
strefach kibica roiło się od osób, które z Euro miały bardzo mało wspólnego.
Jak to się stało, że nagle wszyscy zaczęli interesować się piłką nożną? Fakt,
mistrzostwa w Polsce to ogromne wydarzenie, na które patrzył cały świat, ale
dlaczego fałszywość ogarnęła nasz kraj?
Kim jest kibic? Jest to osoba, która w
pełni oddaje się swojej drużynie, która wie niemal wszystko na ich temat, która
wspiera mimo złych wyników, która na dobre i na złe jest ze swoim zespołem. Tymczasem spotkałam
ludzi, którzy szczycili się, że są kibicami, a nie wiedzieli nawet, gdzie gra
Lewandowski, czy Szczęsny. Pojawiły się osoby, które będąc na meczu siedziały/stały z założonymi rękami, bo im się nie podobało, bo było to dla nich udręką.
Będąc w warszawskiej Strefie Kibica stała obok mnie pewna grupa ludzi. Nikt z
nich nie miał przy sobie żadnych barw, nikt nie bawił się z innymi kibicami, nikt nie
dopingował, nie klaskał. Po co tacy ludzie przychodzą w takie miejsca?! Nie
interesuje Cię to – nie idź! To jest bolesne, że zabrakło prawdziwych kibiców,
którzy od jakiegoś czasu nazywani są kibolami (choć wcale do tej grupy nie
należą). Jednak nie dziwię się ich postawie. Po co brać udział w takim pikniku?
SPRAWA SEZONOWA
Euro… każdy chce jechać na mecz, każdy
chce obejrzeć piłkarzy, każdy chce ich wspierać, każdy chce uczestniczyć w tym
święcie. Nie dziwię się, bo na naszych oczach zapisuje się kolejny fragment
historii i wszyscy chcą w nim uczestniczyć. Od czerwca roi się od kibiców. Na
każdym kroku mogliśmy ich zobaczyć. Powoli polscy fani chowają się do domów, bo
naszej reprezentacji nie ma w dalszej rywalizacji. Wszystko pięknie, ładnie,
ale… jestem ciekawa ilu z tych „kibiców” pójdzie na jakiś mecz naszej
reprezentacji, albo na mecz klubowy, żeby zobaczyć zawodników Ekstraklasy,
którzy na kilka dni stali się ich bohaterami. Już mogę odpowiedzieć, że tych „fanatyków”
nie będzie. Za przykład wezmę mecz Polska – Andora, który rozgrywany był w
centrum Polski, w Warszawie, na stadionie Legii. Ceny biletów wahały się od 30zł
do 90zł. Porównując z meczem przeciwko Portugalii jest różnica w kosztach. Mimo
dobrej lokalizacji, mimo niskich cen stadion przy ulicy Łazienkowskiej nie był
w pełni wypełniony. Pominę już fakt, że mecz odbył się tuż przed Euro, w
weekend, w dobrych godzinach popołudniowych. Stadion przygotowany jest do przyjęcia
ponad 30 tysięcy kibiców. Na meczu pojawiło się około 26 tys. Gdzie reszta? Przecież
tylko w Warszawie mieszka ponad milion ludzi. Podczas Euro co druga osoba miała
przy sobie jakieś barwy. Daje nam to 500 tys. ludzi. Nijak ma się to do garstki
26 tys. Na Euro była pokazówka i tyle… Prawdziwi kibice, fanatycy i ultrasi nie
chcieli brać udziału w tym pikniku. Mają rację. Każdy Polak chciał iść na mecz
podczas Euro. Ciekawa jestem ilu rodaków pojawi się na jakimś meczu o mniejszej
randze… pewnie niewiele. To samo tyczy się meczów polskiej ligi. Mecze Ekstraklasy świetnie obrazują poziom zainteresowania piłką nożną w naszym kraju. Na stadionach wcale nie jest niebezpiecznie. Nie dajmy omamić się stereotypom. Nawet jeśli ktoś nie chce ryzykować, to są miejsca dla rodzin i mniej zapalonych kibiców. Dla każdego znajdzie się dogodna miejscówka. No ale naszej lidze do takiego Euro jest daleko, więc kibicem jest się tylko wtedy, kiedy dzieje się coś wielkiego. eh eh.
THE END
Koniec Euro i koniec mojego wywodu. Każdy
ma prawo do własnego zdania. W tym momencie ja swój stosunek do mistrzostw
opisałam wyżej. Musiałam w końcu przelać to na papier. Większość z Was pewnie
się ze mną nie zgodzi, większość może skrytykuje, większość będzie zaskoczona
tym, że właśnie w taki sposób do tego podchodzę. Ja jednak mam własny rozum i
nie muszę słuchać telewizyjnego bełkotu by mieć coś do powiedzenia i do
przekazania. Gratuluję tym, którym udało się przeczytać całość, a było tego nie
mało. Napisałam to wszystko pod wpływem impulsu, dlatego przepraszam za chaotyczność.
Na koniec mam apel do wszystkich fanów
nie tylko piłkarskich ekip, ale każdego kibica, który ma co nieco do czynienia
ze sportem:
KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA!!!
Niech fanatyzm będzie z Wami!
Zapraszam również na nasz fanpage, gdzie
czeka na Was konkurs z nagrodami. Pozdrawiam!
Euro, Euro i po Euro. Jak się spodziewałam :) Sztuczny piłkoszał się skończył! Nareszcie. Nie jestem zwolenniczką polskiej piłki kopanej, więc się nie wypowiadam na jej temat. Troche mnie zawiódł naród Polski. Co jak co, ale Euro jeszcze się nie skończyło, mimo że reprezentacja już nie gra. Dalej uważam, że strefy kibica powinny być pełne niezależnie kto gra. No, ale ten naród nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
OdpowiedzUsuńPo odpadnięciu Polaków wszędzie zaczęło huczeć o siatkarzach. Szczerze- nie chce sztucznych siatkofanów! A na stronach internetowych jest pełno o siatkówce. Tak więc, pełna zgoda z przesłaniem KIBICEM SIĘ JEST, A NIE BYWA. amen
Jak to czytałam, trochę przypomniały mi się MŚ 2010 w siatkówce. Także były wielki oczekiwania (tyle że na złoto, a nie na wyjście z grupy), pompowany balonik... "Coś" się stało, zawodnicy nie grali swojej siatkówki, przegraliśmy. Dostało się trenerowi, dostało się zawodnikom... Teraz po Euro jest podobnie... Ja nigdy nożną się nie interesowałam i cały Euroszał mnie minął. Nie udawałam, że kocham piłkarzy i jestem znawczynią, bo tak jak napisałaś, to byłoby z mojej strony pseudokibicowanie. Trzymałam kciuki za naszych, nie udało się, szkoda.
OdpowiedzUsuń♥volley także nie chcę sztucznych siatkofanów, a obawiam się, że takich robi się coraz więcej ;/
Zgadzam się z osobami powyżej. Kurde no.. Każdy kibicował chłopakom na Euro, no tak, bo to przecież Polacy. Niektórzy przewidywali, że nie wyjdziemy z grupy, ale i tak tliła się jakaś nadzieje.. Ale nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli..
OdpowiedzUsuńA co do siatkarskich fanów? hm, po tym, jak odpadliśmy z Euro rzeczywiście było głośno o siatce. Uważam, że mamy do tego prawo przede wszystkim MY, ale też inni. My piszemy na swoich blogach o siatce, a inni tego nie robią, ale też oglądają od dawna mecze. Wiadomo, że nie każdy może obejrzeć każdy mecz, ale taki prawdziwy kibic siatki ogląda większość meczy. Pamiętacie, jak jeszcze kilka lat temu ciężko nam się grało np. z USA? Teraz ich pokonujemy. I nawet, jak chłopaki przegrywali, to kibice byli z Nimi... A niektórzy po rozczarowaniu na Euro, zaczęli być takimi właśnie sztucznymi fanami. NIE, nie lubię tego!! Lepiej niech nie udają wielkich zapaleńców i siedzą cicho, niż jak mają się pojawiać tylko, gdy wygrywamy....
Może i moje słowa są ostre, ale tak uważam i zdania nie zmienię.
Dokładnie się zgadzam! piknikowcy no frajerzy... z drużyną jest się na dobre i na złe a nie tak jak to było i dobrze że nasi kibole olali euro no bo w sumie się nie dziwie jak takie cyrki było a wyszło jak wyszło a potem jeszcze domagali się o wielką Polską flagę i zabrakło im kibiców a jak nam nie pozwalali wnosić opraw to dobrze było szkoda słów
OdpowiedzUsuńPiłkoszał ogarnął wszystkich - niestety, większość z tych "wszystkich" tylko na chwilę było "kibicami". Biało-czerwone barwy były wszędzie - w szkołach, sklepach, na samochodach, balkonach...
OdpowiedzUsuńpodczas meczu Polaków z Grekami życie na ulicach zastygło - niewiele było samochodów nawet na głównych trasach. wszyscy oglądali mecz - w domach, u znajomych, w pubach. remis był obierany różnie - jedni się cieszyli, inni rozpaczali. ja byłam nastawiona sceptycznie - bądźmy szczerzy - ten mecz można było wygrać.
remis z Rosją odbierano jako sukces - ale ja nie byłam usatysfakcjonowana, wiedziałam, zże piłkarzy stać było na zwycięstwo. bramka dla Rosjan była dość przypadkowa, a my mieliśmy - jak w każdym meczu - mnóstwo okazji, niestety - niewykorzystanych.
Polska - Czechy i można by rzec - koniec kibicowania. na mojej ulicy piłkoszał ustąpił. zdjęto flagi - z samochodów, z balkonów, z okien. Koniec Euro. a ilu słów krytyki się nasłuchałam? bez "łaciny" się nie obyło.
i jeszcze coś - w mojej szkole euromaniaczki - jaranie się Lewandowskim i Błaszczykowskim, Wojtkiem Szczęsnym czy Przemkiem Tytoniem, ale jak pytam jednej i drugiej : w jakim klubie grają? odpowiada mi cisza. na jakiej grają pozycji? o zgrozo - też cisza....
i gdzie tu logika!?
KIBICEM SIĘ JEST A NIE BYWA!
nie wiem, kto zawiódł... piłkarze? myślę, że nie. oni są najmniej winni. trener i sztab szkoleniowy? możliwe. przecież piłkarzom brakowało sił na drugą połowe, a za przygotowanie fizyczne ktoś odpowiada... a może to sfera psychiczna? nie wiem. są eksperci, oni ocenią.
dziękuję piłkarzom za zaangażowanie. widać było, że się starali. niestety, nie zawsze wychodzi. taki jest sport.
zgadzam się, że wszyscy szukają pocieszenia w siatkówce i bardzo mnie to denerwuje. nie czytałam wcześniejszych komentarzy pod Twoim postem, ale sądzę, że wszyscy Ci przytakują.
wszyscy zgodnie stwierdzą, że piłkarze się starali, że czasami "coś" idzie nie tak i trudno to wytłumaczyć, że nie wiadomo kto zawiódł, ale czasami tak jest po prostu...
większość przytaknie, że kibice wybaczą...
a wiesz co mnie zastanawia?
czemu nie było wiele takich głosów po MŚ 2010?
dlaczego jak cała krytyka spadła na trenera i pewnego zawodnika to niewielu się tak wypowiadało?
czemu słuchali medialnego bełkotu?
czemu dali się bajerować?
czemu teraz wybaczyli, a wtedy nie?
jaka to jest różnica?
bo inny sport?
a który sport ma najlepszych kibiców na świecie?
którzy kibice wybaczają i wspierają najlepiej?
...
wiem, że to może teraz dla Was bez związku, ale szykuję post, w którym pewne sprawy porównuję, patrząc na nie z "mojej" strony. z "mojej" strony, która zawsze jest inna niż wszystkie...
ale wiesz co?
lubię "swoją" stronę ;).
chociaż pewnie innym wydaje się bez sensu ;)
a, no i przepraszam, że się rozpisałam :).
OdpowiedzUsuńi jeszcze jedno - świetny post :))
U mnie możesz pisać ile tylko zapragniesz ;)
UsuńDziękuję ;*
Zmieniłam adres bloga z polscy-fanatycy na life-is-life.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie za info ;) Już podmieniam :*
UsuńCoś nie tak jest z tym adresem...;/ Wyświetla coś innego. Jeśli możesz podaj mi link do Twojego bloga :)
Usuń