wtorek, 21 sierpnia 2012

(Nie)sprawiedliwi kibice

Tydzień temu odbyła się ceremonia zakończenia XXX Igrzysk Olimpijskich. Zawody rozgrywane w Londynie z pewnością zostaną w pamięci kibiców. Część z nich zapamięta je jako niespodzianki i świetne starty ich ulubieńców, inni będą chcieli jak najszybciej o nich zapomnieć.

Fot. cedr.com


Do stolicy Wielkiej Brytanii pojechało 218 reprezentantów Polski. Biało-czerwoni rywalizowali w dwudziestu trzech dyscyplinach. Wśród polskich sportowców można było upatrywać nadziei na olimpijskie medale, choć oczekiwania były jednak zbyt wygórowane. Nasi reprezentanci mogli pochwalić się tylko (a może aż?) dziesięcioma "krążkami" olimpijskimi.

Wśród wymienianych do olimpijskiego podium byli m.in. Agnieszka Radwańska (tenis), Anna Rogowska (skok o tyczce), Konrad Czerniak (pływanie), czy chociażby polscy siatkarze. Nasza tenisistka, a także podopieczni Andrei Anastasiego byli wręcz pewniakami, jednak zawody nie potoczyły się po ich myśli. Nikt z wyżej wymienionych oraz pozostałych, którzy mieli zdobyć medal, nie stanął na podium. Wszyscy musieli pogodzić się z porażką i wrócić do kraju ze spuszczonymi głowami.

W naszej reprezentacji znalazły się jednak "perełki", które pomimo dawania im niewielkich szans, stanęły na olimpijskim "pudle". Nikt nie spodziewał się medalu w konkurencji strzelania z karabinu pneumatycznego kobiet, czy podnoszeniu ciężarów w kategorii do 105 kg. Polacy, którzy walczyli w tych dyscyplinach, sprawili kibicom nie lada niespodziankę i zainteresowali ich poszczególnymi sportami. Dziś już wszyscy wiedzą o istnieniu Sylwii Bogackiej, Bartłomieja Bonka, a także naszych wioślarek - Julii Michalskiej i Magdaleny Fularczyk.

W ekipie biało-czerwonych byli również tacy, którzy dotrzymali swoich obietnic. W tym gronie znaleźli się: Tomasz Majewski, Adrian Zieliński, a także Anita Włodarczyk. Nasz kulomiot obronił tytuł mistrza olimpijskiego sprzed czterech lat. Swój pierwszy złoty medal wywalczył podczas igrzysk w Pekinie. W tym roku pokonał kontuzję, pokonał passę słabych występów i w ostateczności pokonał rywali w finale pchnięcia kulą. Mistrz świata z 2010 roku w podnoszeniu ciężarów również potwierdził, że jest w najwyższej formie. Zieliński po raz pierwszy stanął na olimpijskim podium. Polak zdobył złoto i na dobre wpisał się do kanonu najbardziej utytułowanych polskich sztangistów. Po odejściu tragicznie zmarłej Kamili Skolimowskiej jej rolę przejęła Włodarczyk. Miotaczka przed wyjazdem do Londynu miała na koncie kilka ważnych tytułów. Mistrzyni świata i mistrzyni Europy zdobyła srebro XXX Igrzysk Olimpijskich. Swój medal zadedykowała właśnie Skolimowskiej.

Wszyscy są dumni z osiągnięć Polaków. Jedne były do przewidzenia, inne nie. Ale co z tymi, którzy przegrali walkę o spełnienie olimpijskich marzeń? Wielu sądzi, że nie byli oni godni występu w igrzyskach. Bardziej wyrozumiali "tylko" skreślili ich z listy swoich ulubionych sportowców. Natomiast wierni kibice mimo porażki deklarują dalsze wsparcie. I kto tu ma racje?

Jak powszechnie wiadomo, igrzyska olimpijskie są organizowane co cztery lata. Wielu sportowców podporządkowuje swoje treningi i przygotowania właśnie pod olimpiadę. W końcu to najważniejsza impreza sportowa, a zdobycie medalu jest ogromnym osiągnięciem. I czasami jeden dzień, jeden start może pozbawić ich tego wyróżnienia. W tym roku w Londynie szczęście nie uśmiechało się do Polaków, a kibice nie pozostawili na nich "suchej nitki".

"To było do przewidzenia", "Kto ich tam wysłał?", "Najedliśmy się przez nich wstydu" - to nieliczne komentarze, które można było usłyszeć od zagorzałych fanów naszych reprezentantów. Słowa krytyki pojawiały się za każdym razem, gdy w mediach huczało o kolejnej porażce polskich sportowców. Obok kibiców z negatywnymi ocenami, ustawili się eksperci, którzy zawsze wszystko wiedzą najlepiej i najchętniej wydają surowe komentarze. Wszyscy mieli prawo interpretacji poszczególnych występów biało-czerwonych. Każdy mógł skomentować i przedstawić swoją ocenę. Jednak czy "wieszanie psów" na naszych reprezentantach to na pewno dobre posunięcie?

Wśród wrzawy negatywnych opinii mało kto zauważył coś, co "poszło na marne". Tak naprawdę każdy z polskich sportowców był nadzieją na olimpijski medal. To, że znaleźli się w wąskim gronie naszych przedstawicieli, było świadectwem ich wartości i umiejętności. Wielu chciałoby być na ich miejscu. Sam przemarsz podczas ceremonii otwarcia był dla nich czymś więcej, niż zwykłą paradą. Każdy dzień spędzony w Wiosce Olimpijskiej będzie przez nich mile wspominany, a każdy start zapamiętany jako przygoda życia. Jednak, żeby móc zaznać wyżej wymienionych przeżyć, sportowcy musieli poświęcić wiele elementów, które złożyły się na ich sukces, bądź też na bolesną porażkę.

Trening to nie tylko codzienne ćwiczenia. To wiele godzin spędzonych na hali i siłowni, wiele wysiłku, wiele nerwów, wiele bólu i jeszcze więcej poświęcenia. Żeby w tym uczestniczyć, trzeba zapomnieć o urlopie, zrezygnować z przyjemności i opuścić rodzinę. Szczególnie ostatni powód zdaje się być najtrudniejszym. Jako młode talenty wyjeżdżają z domu, zostawiając ojca, matkę i rodzeństwo, by móc uczyć się od najlepszych. Jako dojrzali zawodowcy "porzucają" żony/mężów i dzieci. Rozstania z najbliższymi są dla nich przykrą przeszkodą – na szczęście do pokonania. Obok trybu życia, różnego rodzaju diet, braku czasu na hobby czy nawet chwili odpoczynku, jest to wyrzeczenie, na które każdy sportowiec zgadza się w momencie postawienia siebie w roli zawodowca. Nie zapominajmy również o kontuzjach, które pojawiają się nagle i nie zawsze są łatwe do zwalczenia. Pokonanie ich wymaga zabiegów, rehabilitacji i wielu ćwiczeń. Całość zabiera, a zarazem ujmuje, czasu do przygotowań na kolejne zawody. Wszystko po to, by spełnić swoje marzenia, by osiągnąć najwyższe cele, by pokonać własne słabości i zostać rekordzistą. Nie wszystkim jednak się udaje.

Niezależnie od rodzaju uprawianej dyscypliny, przegrani odnoszą podwójną porażkę: zawodową i życiową. Wiele dni, miesięcy, a nawet lat w tym małym momencie niepowodzenia bezpowrotnie traci sens. Dla niejednych to dramat, który ciężko wymazać z pamięci. Zatem czy warto ganić ich za brak sukcesu? Czy sportowcy muszą tak podwójnie płacić za swoje klęski? Odpowiedzi na te pytania pozostawię Państwu.


Więcej na NiceSport.pl

7 komentarzy:

  1. wystarczy poczytać na iglaszyte.pl jak np. siatkarze się czują. tak bardzo jest mi ich żal. najgorsze jest to, że teraz każdy uważa się za speca, a gdyby stał na miejscu któregokolwiek z nich na pewno jego zdanie by się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodzi, że każdy narzeka, ocenia, a tak naprawdę nie ma pojęcia jak się czują sportowcy, którzy zaprzepaścili swojej szansy o spełnieniu marzeń. Dla niektórych z nich były to ostatnie igrzyska... :(

      Usuń
    2. wiem, sama to przeżywałam chociaż jestem TYLKO kibicem. Żal mi Igły, Gumy czy nawet Żygadło. Naprawdę :(

      Usuń
  2. Nie rozumiem ludzi, którzy przed jakąś imprezą mówią, że jedziemy po medal, że będą kibicować, a potem pytają 'Kto ich tam wysłał'... Nie rozumiem tej logiki...
    Zawsze musi być wygrany i przegrany. Podczas gdy my 'płaczemy' po porażce naszego reprezentanta, kibice z drugiego kraju cieszą się ze zwycięstwa. Sport is brutal...
    Najbardziej mi w tym wszystkim szkoda właśnie zawodników, bo tak jak napisałaś, to Oni najwięcej poświęcają, a nie My. I ten kto nigdy sportu wyczynowego nie uprawiał, kto nie widzi ile serca i wysiłku wkładają sportowcy po to, by przygotować się do imprezy, nie mają prawa po nich 'jeździć'.
    Ja należę do tej drugiej grupy kibiców, która chciałaby tych IO jak najszybciej zapomnieć ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja ostatnio spotkałam się z komentarzem "Jak oni się dostali na te Igrzyska? Grają jak juniorzy". Otóż gdyby grali jak juniorzy, na pewno na Igrzyskach by nie zagrali. nie lubię takich komentarzy!
    Poszło nam źle,ale to nie powód żeby ich krytykować. Wystarczy, że oni sami czują się strasznie, nie musimy im dokładac...

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety tak to już jest, że jak są sukcesy i "pewność" tego, że się powtórzą, to ludzie danego zawodnika prawie na rękach noszą, a potem mu na ręce zwalają tylko żale i pretensje... Świetnie to opisałaś wszystko. Ja osobiście uważam, że nie da się obejść bez swojego rodzaju krytyki, ale krytyki mądrej, bo po przegranej nie można udawać, że całkowicie nic się nie stało, to jednak nie można mówić, że wszystko było źle, że sportowcy nie znają się na tym co robią, albo całej winy zrzucać tylko na tych którzy występowali... trzeba pomyśleć, że powód przegranej może tkwić gdzieś głębiej, i po co od razu zbesztać sportowca??

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie to ujęłaś, Pani Redaktor :))

    OdpowiedzUsuń